W gminie Grodziec dwóch złodziei ukradło złom z rozbiórki*. Właściciel złomu powiadomił policję i ruszył w pościg za złodziejami. Dogonił ich w lesie, gdzie przeciążony samochód z przyczepą po prostu się zakopał. Jednocześnie stracił zasięg w telefonie. Jeden ze złodziei zobaczył go, podszedł do samochodu i zapukał w szybę nożem, by w ten sposób zasugerować dziadkowi (myśliwy miał 61 lat, złodzieje 21 i 28), że ma się oddalić i nie przeszkadzać im w zarabianiu na chleb.
Myśliwy wyszedł z samochodu i wyciągnął sztucer - ponieważ w Polsce większość ludzi widząc broń automatycznie zakłada, że to wiatrówka, jeden ze złodziei rzucił się w stronę myśliwego z kijem. Ten wystrzelił. Raz i obok bandyty. I to wystarczyło by opanować sytuację.
Przypadek ten skojarzył mi się z... amerykańskim dowcipem z cyklu ukryta kamera. Dwóch nastolatków postanowiło się pobawić cudzym kosztem. Jeden się ukrywał z kamerą, drugi wyskakiwał na przechodniów z maską na twarzy i nożem (czy też innym niebezpiecznym narzędziem) w ręku. Oczywiście mieli kupę zabawy obserwując przerażenie przechodniów do czasu aż jeden wyciągnął pistolet. I... w zasadzie nic się nie stało. Chłopak przerażony zaczął się wycofywać, przerażony przechodzień również (choć cały czas celował w "bandytę") Jednak nie padł ani jeden strzał. Na następnym ujęciu "bandyta" mówił koledze do kamery, że on to chędoży i już więcej tego nie robi. W końcu tamten miał spluwę, mógł go zastrzelić. Szkoda tylko, że matoł jeden nie brał pod uwagę, że przez niego ktoś mógł np zejść na zawał - ale to inna para kaloszy.
Zawszę gdy oglądam lewicowych działaczy walczących z samą koncepcją broni palnej u zwykłego obywatela, zdumiewa mnie ich obsesja na punkcie zabijania i ranienia. Od razu zakładają, że ja z mojej Czesi będę walił do dzieci sąsiadów kradnących mi jabłka z jabłoni. Tymczasem jest zupełnie inaczej. dla normalnego człowieka koncepcja zabicia innego człowieka jest abstrakcją. Już po I wojnie światowej przeprowadzono badania z których wynikło, że powiedzenie "żołnierze strzelają, pan Bóg kule nosi" nie jest ani trochę przesadzone - żołnierze strzelali na ślepo i w większości mieli nadzieję, że nikogo nie zabili. (dziś pewnie dzięki odpowiedniemu szkoleniu strzelają celniej). Również badania przeprowadzone w USA wykazały, że w 90% przypadków obrona z użyciem broni palnej kończy się na pokazaniu broni, a w zaledwie 1% przypadków ofiara strzela tak by bandytę zranić lub zabić. Bo to jednak nie takie proste.
Gdy ktoś z przerażeniem w głosie, oglądając moje zabawki, pyta "byłbyś w stanie kogoś zabić?" odpowiadam "mam nadzieję, że się nigdy nie przekonam". Bo jestem normalny - bo dla mnie zabijanie ludzi jest czymś poza granicą pojmowania. Dlatego strasznie mnie irytują te wszystkie Szumilewicze i Dziewulskie, przekonujące wszystkich, że należy mi broń zabrać, bo oni nie chcą się bać gdy chodzą po ulicach. Panowie, nie macie powodów by się mnie bać, a jak się dalej boicie, to właściwym adresatem waszych żali jest jakiś dobry psycholog a nie ustawodawca.
Natomiast w pełni możecie się bać ludzi, którzy naprawdę mają ochotę kogoś zabić - z tym, że tu zakazy nie pomogą - tacy zawsze znajdą metodę by zdobyć broń, a jak nie zdobędą to sobie poradzą samym nożem. Choćby takim, którym wspomniani we wstępie złodzieje próbowali przekonać myśliwego, że ma im nie przeszkadzać, bo pożałuje.
Ps. Ciągle czekam na opisy konkurencji do Strzelectwa obronnego.
Jakby ktoś się chciał podzielić ze mną grafiką do ilustrowania wpisów też byłbym wdzięczny.
*Z przyczyn osobistych gorąco pochwalam każdy sposób na tępienie złodziei złomu z rozbiórek. Jako kierownik robót rozbiórkowych wielokrotnie nie mogłem spać, bo sen z oczu spędzała mi wizja złomiarza, który wlezie do naruszonego przeze mnie budynku i zginie - problem w tym, że to ja bym wtedy poszedł do więzienia za niewłaściwe zabezpieczenie placu budowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz