piątek, 17 października 2014

Kto obroni Polskę? cz.1 FIA

Ostatnio bardzo często słyszę o tragicznym stanie Polski, którą zaraz rozszarpią mówiący po Rosyjsku Ukraińcy z Donbasu (prawdopodobnie dojdą do wniosku, że Warszawa jest łatwiejsza do zdobycia niż Kijów). 
Nad tym wszystkim ciąży złowieszcza niczym wycie psa Baskervillów opinia, że w razie wojny to zgenderyzowane pokolenie rurek i marihuany nie kiwnie nawet kablem od ipoda (niegdyś Amerykanie wprowadzili pojęcie „pussyfication”. Z przyczyn kulturalnych nie będę go tłumaczył na polski). A wszystkiemu winien brak poboru do armii. 


Logo FIA

czwartek, 9 października 2014

Spokojnie to tylko kałach

Przykra sytuacja. Ochroniarze ćwiczyli na strzelnicy, dostali do ręki kałacha i któryś kretyn strzelił nad kulochwytem. Kula przeleciała 1,5 kilometra i przebiła komuś drzwi garażowe. Na szczęście nic się nikomu nie stało, ale generalnie coś takiego nie powinno się wydarzyć. Dlatego w pełni zrozumiałe jest oburzenie właściciela domu, pod warunkiem, że sytuacja wygląda tak, jak przedstawiają gazety.
Zetknąłem się już z przypadkiem, gdzie ktoś po prostu poszedł na strzelnicę w godzinach wieczornych, wykopał pocisk z kulochwytu i rano zaniósł na Policję tłumacząc, że znalazł na swoim tarasie, boi się i dlatego strzelnicę należy zamknąć. Słyszałem tez o mniej rozgarniętych ludziach, którzy potrafili przekonywać policjantów, że odległość ok kilometra pokonały... łuski wyrzucone z karabinu.

Jednakże niezrozumiałe jest pytanie: Kto im dał kałacha do ręki? Zupełnie jakby kałach był jakąś niesamowitą maszynerią której moc rażenia nie ma sobie równych w świecie cywilnym. Co gorsza dziennikarze od razu powołują się na Andersa Breivika, który zachwycał się Polską, jako jednym z 3 krajów, gdzie na strzelnicy można postrzelać z Kałacha (że niby tylko jeszcze Szwajcaria i Czechy na to pozwalają). A jaka jest prawda?

Wszystkie karabinki AK (i kilka innych popularnych, w tym moja Czesia) strzelają tzw. amunicją pośrednią. Z kolei Amunicja pośrednia to wynalazek bardziej rzeczowych wojskowych, którzy zauważyli, że naboje karabinowe są zbyt mocne. Naboje 7,62x54 (Mosin) czy 7,92x57 (Mauser 98K) może i pozwalały na celne strzelanie na 800 m, sęk w tym, że celny strzał z takiej odległości wymagał czasu, zdolności skupienia i wyciszenia,  oraz dużych umiejętności, czyli akurat tego, czego mięso armatnie nigdy w nadmiarze nie miało. Dlatego żołnierze przeważnie strzelali się na odległość 300 m. W tej sytuacji przewagę zdobywał ten, kto po oddaniu strzału szybciej składał się do kolejnego, czyli ten, którego broń kopnęła słabiej. Dlatego (oczywiście ku zgorszeniu i protestom konserwatywnych generałów) zaczęto świadomie zmniejszać moc (i celność) nabojów. Najpierw Amerykanie, potem Niemcy a ostatecznie to i Rosjanie postanowili uzbroić piechotę w broń na amunicję pośrednią. Rosjanie opracowali nabój 7,62x39, czyli najbardziej klasyczny z nabojów pośrednich, którym między innymi strzelają kałachy

Co ciekawe amunicja karabinowa pozostała w użyciu, głównie przy strzelaniach na większe odległości. Jednakże pomijając sportowców, największą grupą jej użytkowników są myśliwi. Jakby tego było mało jest dosyć istotna różnica pomiędzy wojną a polowaniem. Z punktu widzenia myśliwego zasadnym jest by zwierze było możliwie szybko martwe. Dlatego powszechnie używają amunicji grzybkującej. Żołnierze czegoś takiego niby nie używają. Oficjalnie chodzi o humanitaryzm, a faktycznie o prostą zasadę, że jak zabije się wroga, to jest po prostu jednego mniej. A jak go się tylko rani, to jest o dwóch mniej - jeden ranny i drugi co się nim opiekuje.

Dlatego z czysto technicznego punktu widzenia znacznie bardziej śmiercionośne i niebezpieczne jest to, czym poluje myśliwy kilometr od naszego domu, niż kałach na strzelnicy. Ale kałach ma legendę...